Romuald Szeremietiew: Skutki afery z gen. Kraszewskim będą negatywne dla jej wszystkich uczestników [VIDEO]

Z byłym ministrem obrony narodowej w Poranku WNET rozmawialiśmy o konflikcie między szefem MON a BBN oraz koncepcji rozwoju wojsk obrony terytorialnej i zachowaniu generałów, który odeszli z armii.

 

Gość Poranka WNET w odpowiedzi na pytania o przyszłość generała Jarosława Kraszewskiego dyrektora Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, który stracił certyfikat dostępu do informacji niejawnych, powiedział, że decyzja służb nie wyjaśnia wątpliwości. – SKW ogłosiło zakończenie postępowania i odebrało dopuszczenie do tajemnic państwowych. Wynikiem postępowania nie było wyjaśnienie tego, czy generał ma zostać dopuszczony do informacji niejawnych, tylko było stwierdzenie, że nie może zostać dopuszczony.

Romuald Szeremietiew podkreślił, że na całej aferze stracą wszystkie strony konfliktu. – Jeżeli premier potwierdzi stanowisko SKW, to wszyscy ci, którzy i tak mają prezydentowi coś za złe, będą mówić, że głowa państwa osłaniała podejrzanego człowieka. Natomiast jeżeli premier stwierdzi, że generał ma prawo dostępu do informacji niejawnych, to wtedy pojawią się ataki na ministra obrony oraz będzie poddawać w wątpliwość wiarygodność SKW pod obecnym kierownictwem. (…) Wszyscy na tym stracą, nie zależnie od tego jak cała sprawa się skończy.

Gość Poranka WNET wskazał, że to szef MON wykazał się brakiem szacunku wobec prezydenta: – Jeżeli minister miał wątpliwości wobec działalności gen Kraszewskiego, to powinien udać się do prezydenta i przedstawić mu sprawę. W którymś momencie minister obrony narodowej, zlekceważył prezydenta uznając, że nie musi tłumaczyć, jakie zarzuty ma wobec gen. Kraszewskiego. (…) Według plotek generał Kraszewski nie zgadzał się z wizją zmian systemu dowodzenia, przedstawione przez kierownictwo MON.

– Słowa prezydenta o ubeckich metodach, jest świadectwem jak daleko zaszła walka między prezydentem a szefem MON. Jeżeli prezydent używa takich słów, świadczy że spór się zaostrza – stwierdził gość Poranka WNET.

Romuald Szeremietiew skomentował również wypowiedzi generałów, którzy w ostatnim czasie odeszli z armii, a teraz w mediach atakują działania rządu. – Uważam, że generał Różański powinien zachowywać się ciszej. Pomijając czy generałowie powinni zabierać głos w sferze publicznej, chyba że mają aspirację polityczne, ale wtedy powinni się jasno zadeklarować. [related id=44902]

Były Minister Obrony Narodowej odniósł się również do procesu tworzenia wojsk obrony terytorialnej. – Zawodowi wojskowi nie rozumieją sensu i znaczenia obrony terytorialnej. Pamiętam w 1999 roku, kiedy kierowałem zespołem ds. przygotowania systemu obrony terytorialnej w MON, jakie były opory ze strony dowódców sił operacyjnych, żeby uznać siły obrony terytorialnej za równoważny element systemu obronnego – podkreślił gość Poranka WNET. Dodał przy tym, że: – Wojskowym wydawało się, że obrona terytorialna, powinna być formacją pomocniczą wobec wojsk operacyjnych. W krajach, których doktryna sił zbrojnych jest ofensywna, a więc wykonywanie misji zagranicznych, siły obrony terytorialnej są elementem pomocniczym. (…) Również w obecnym kierownictwie MON, nie ma pełnej jasność, czym obrona terytorialna ma być. Widzę bardzo silny pogląd, że to ma być jednak pomocnikiem, silny, ale jednak elementem pomocniczym.

– Kiedy porównałem, koncepcje obronności RP opublikowaną w 2017 roku, z założeniami przygotowanymi przez marszałka Rydza-Śmigłego w roku 1937, to okazało się że są one identyczne, ale używają trochę innych narzędzi. Moim zdaniem to trochę ryzykowne powtarzanie pewnego planu, który zawiódł w 39 roku – podkreślił Romuald Szeremietiew.

ŁAJ

 

Komentarze