Zamach na ukraińskiego parlamentarzystę Ihora Mosijczuka / Korespondencja Pawła Bobołowicza z Kijowa

Deputowany należy do formalnie opozycyjnej Partii Radykalnej. Związany jest z radykalnymi ruchami nacjonalistycznymi. Motywem zamachu może być jego krytyka Ramzana Kadyrowa – prezydenta Czeczeni.

Kijów. W środę w nocy pod siedzibą ukraińskiej telewizji Espreso eksplodował ładunek wybuchowy. W wyniku eksplozji został ranny deputowany Rady Najwyższej Ihor Mosijczuk i politolog Witalij Bała. W wyniku odniesionych ran zmarli ochroniarz deputowanego i jeszcze jedna osoba. Ranni znajdują się w szpitalu, a deputowany był operowany.

Ładunek eksplodował w momencie, gdy Mosijczuk i Bała po wystąpieniu w programie telewizyjnym opuszczali budynek mieszkalny, w którym mieści się też studio Espreso.tv. Według komentatorów był to zamach wymierzony w deputowanego Ihora Mosijczuka. Ładunek prawdopodobnie był podłożony w motocyklu pozostawionym przed budynkiem i został odpalony drogą radiową.

Według informacji opublikowanych na profilu społecznościowym deputowanego Ihor Mosiczuk przeszedł operację, która zakończyła się sukcesem.

Mosijczuk przekazał też oświadczenie, w którym stwierdził, że zamach został zlecony w Moskwie, ale jego wykonawcami były osoby z Kijowa i nie wykluczył, że mogły to być osoby, jak to określił, „ze środowiska patriotycznego” . Deputowany podkreślił, że przeżył dzięki ochroniarzowi, który zresztą był dawniej berkutowcem – jak to napisał Mosijczuk: „w 2013 roku stał po innej stronie, a wczoraj zginał, broniąc ukraińskiego nacjonalisty”. [related id=42452]

Ihor Mosijczuk to deputowany formalnie opozycyjnej Partii Radykalnej, aktywny politycznie od początku lat 90. i od początku związany z radykalnymi ruchami nacjonalistycznymi. Kilkakrotnie trafiał do więzienia. W 2011 roku został zatrzymany w tak zwanej sprawie terrorystów wasylkowskich za rzekome przygotowywanie aktu terrorystycznego w 20. rocznicę ogłoszenia niepodległości Ukrainy. Zwolniony 24 lutego 2014 roku, po rewolucji na Majdanie. W 2015 roku już jako deputowany pod zarzutem korupcji został zatrzymany wprost na sali obrad ukraińskiego parlamentu. Zwolniony po uznaniu przez sąd za bezprawne pozbawienie go immunitetu deputowanego.

Jako jeden z możliwych motywów zamachu na ukraińskiego deputowanego wymienia się jego krytykę Ramzana Kadyrowa – prezydenta Czeczeni. SBU zakwalifikowała zamach jako „akt terrorystyczny”.

Paweł Bobołowicz z Kijowa

Relacja dostępna jest w części pierwszej Poranka WNET.

 

Komentarze