Francuzi głosowali na Emmanuela Macrona, a teraz obudzili się z ciężkim bólem głowy, kiedy zrozumieli, kogo wybrali

Francja rozczarowana do lewicy ma poglądy prawicowe. Dowodem tego są statystyki, ogromna popularność polityków prawicowych, a także wielka kariera niewielkiej niegdyś skrajnie prawicowej partii FN.

 W felietonie korespondenta z Francji Piotra Witta o nastrojach we Francji po tym, jak Francuzi zorientowali się, że nie wybrali kandydata prawicowego.

Ciemno i nieprzejrzyście we francuskiej polityce. W ostatnich wyborach Francuzi wybrali prezydenta prawicowego. Tak im się przynajmniej wydawało na podstawie wiedzy dystrybuowanej przez media. Po wielu latach rządów socjalistycznych z epizodami prawicowymi, które już niczego nie mogły we Francji zmienić, panuje ogromne zamieszanie w sferze przede wszystkim idei.

Zdawało się, że partie lewicowe to te, które starają się poprawić dolę ludu, kontrolując dochody warstw najbogatszych. Doświadczenie ostatnich dziesiątków lat we Francji zupełnie odwróciło pojęcia.

François Mitterrand został niegdyś wybrany głosami socjalistów i komunistów pod hasłem: „Dość hegemonii bogactwa, pieniądz korumpuje, pieniądz niszczy, pieniądz zabija”. Pierwszą jego czynnością była nacjonalizacja 32 banków. Było z czego zapłacić bankierom dzięki pełnej kasie państwowej zostawionej mu przez poprzedniego, prawicowego prezydenta Giscarda d’Estaing i jego ministra gospodarki. Następnie François Mitterrand przez 14 lat swoich dwóch kadencji konsekwentnie rujnował Francję w interesie wielkiej finansjery i wielkich grup przemysłowych. Prawicowe rządy Chiraca i Sarkozy’ego nie mogły już niczego zmienić.

Kontynuacją polityki Mitterranda zajął się następny socjalista François Hollande, dobierając sobie ministrów z jego ekipy. Rozczarowany do socjalistów lud francuski wybrał więc teraz Emmanuela Macrona, kandydata prawicowego, skrajnie prawicowego – przynajmniej tak mu się wydawało.

Francja rozczarowana do lewicy ma poglądy prawicowe. Dowodem tego są statystyki, ogromna popularność polityków prawicowych, a także wielka kariera niewielkiej niegdyś skrajnie prawicowej partii Front National. Gdyby nie katastrofalne wystąpienie Marine Le Pen w debacie wyborczej, to ona byłaby prezydentem Francji. Wreszcie o nastrojach politycznych we Francji świadczy wielkie powodzenie prawicowej literatury, która osiąga ponadmilionowe nakłady (np. „Uległość” Michela Houellebecqa). [related id=37045]

Emmanuel Macron był wybrany jako alternatywa dla Marine Le Pen. W momencie głosowania lud wiedział o nim niewiele – tyle tylko, że ma poglądy antysocjalistyczne. Przecież były tego dowody – pokłócił się z prezydentem Hollandem, a na znak protestu podał się do dymisji ze stanowiska ministra gospodarki. Jak takiemu człowiekowi nie ufać! Czyż nie dochodził do władzy pod hasłem moralizacji życia publicznego? Zresztą nikt dokładnie jego poglądów nie znał, prawdopodobnie on sam nie znał ich również. W jednej z dyskusji 11 kandydatów do urzędu prezydenta Macron zgadzał się ze wszystkimi – od skrajnej lewicy do skrajnej prawicy.

Francuzi głosowali na niego i teraz obudzili się z ciężkim bólem głowy, kiedy zrozumieli, kogo wybrali. Z liczącej się prasy ostrzegał przed nim tylko jeden tygodnik, który piętnował kolosalne oszustwo polityczne – Macron według niego miał być Hollandem nr 2. Kto by tam zwracał uwagę na opinię jednego tygodnika i w dodatku katolickiego!

W krótkim czasie po wyborach popularność Macrona zjechała błyskawicznie. Pobił rekord – żaden prezydent Republiki nie stracił tak wiele w tak krótkim czasie. Z 72% zadowolonych zostało dziś mniej niż 30%.

Prezydent, kiedy sondaże poinformowały go o katastrofalnym spadku popularności, zaczął metodami administracyjnymi cenzurować swój wizerunek publiczny. Do publikacji dopuszczane są tylko takie jego zdjęcia, które zyskały aprobatę jego rzeczników medialnych. Naturalnie zrobił sobie tym od razu przeciwników w prasie.

Nawet pracodawcy wysuwają zastrzeżenia. Francuzi już mu nie wierzą, czują się oszukani. Dlatego jeśli prezydent i jego ludzie mówią o polskim rządzie, zarzucając mu skrajnie prawicowe metody rządzenia, to w ludzie francuskim może to tylko budzić podziw dla Polaków pomieszany z zazdrością. – Szkoda, że my takiego rządu nie mamy – mówią.

Felietonu Piotra Witta można posłuchać w części trzeciej Poranka WNET z Tyńca.

Komentarze