Dzień 20. z 80/ Poranek z Nowogrodźca/ Miejscowi przedsiębiorcy są zadowoleni ze swoich rodzinnych, lokalnych firm

Trzeba było wyjechać na Dolny Śląsk, żeby móc powiedzieć: spotkałem szczęśliwych przedsiębiorców – tak można podsumować rozmowy z przedstawicielami firm działających na terenie gminy Nowogrodziec.

Dwudziestego dnia wędrówki Radio WNET dotarło do miejsca w Polsce, gdzie żyją szczęśliwi przedsiębiorcy. Krzysztof Skowroński rozmawiał z właścicielami firm działających w Nowogrodźcu i okolicach. Reprezentują różne branże. Firmy w większości mają charakter rodzinny. Tutaj zamieszczamy fragmenty trzech rozmów.

Jacek Ruchała jest prezesem zarządu Hydro-Tech sp. z o.o. Zdaniem burmistrza firma ma się czym pochwalić. Od ośmiu lat inwestuje w infrastrukturę – w sieci kanalizacyjne i wodociągowe, w nową oczyszczalnię ścieków dla całej aglomeracji Nowogrodziec. Są to znaczne inwestycje, ale, jak żartuje prezes Ruchała, nie zawsze widoczne, bo w rzeczy, które znajdują się pod ziemią.

Te kwoty można także zobaczyć – włożono je w wiele kilometrów asfaltu na drogach gminy Nowogrodziec i okolicznych: Milikowa; Gościszowa, Parzyc, Zebrzydowa. Teraz odnawiane są drogi w Nowej Wsi, Czernej, Godzieszowie. W ostatnich latach firma pozyskała ponad 50 mln dotacji, a doliczając środki własne, dokonała inwestycji na ponad 100 mln zł; wszystkie realizują przedsiębiorcy gminni.

W gminie istnieje strefa ekonomiczna z kilkunastoma fabrykami, niemiecką drukarnią Bauera i zakładem Toyoty, pozyskanym przez burmistrza, gdzie produkuje się siedzenia do tych samochodów.

Burmistrz Relich zaprosił Radio WNET do Nowogrodźca, bo kilka lat temu było to jedyne medium, które zainteresowało się sporem gminy z drukarnią Bauera, zamierzającą odebrać gminie pieniądze, które słusznie zapłaciła. Proces udało się gminie wygrać.

Rozmowy na temat Hydro-Techu można posłuchać w części 6 Poranka Wnet.

Radio WNET dotarło również do Bogusława Szelechowicza, właściciela rodzinnej firmy Euro-Poltech. Pan Szelechowicz jest dumny z tego, że w jego firmie pracują dzieci, zięciowie, pracownicy mieszkający w gminie. Firma wykonuje prace na budowach, dziewięć miesięcy pracuje się poza domem i właściciel przyznaje, że trudno byłoby utrzymać firmę, gdyby relacje w niej nie były jak w rodzinie. Wszyscy się ze sobą dogadują.

Firma funkcjonuje bardzo dobrze. Na pytanie, czy coś w Polsce przeszkadza mu jako przedsiębiorcy, pan Szelechowicz odpowiada, że nic.

– Jesteśmy bogatą firmą, to znaczy płacimy tak jak państwo wymaga i jest nam dobrze. Bogatą, to znaczy także, że stać nas na zapłacenie pracownikom, opłacenie leasingów, nie mamy kredytów, za to mamy zaplecze finansowe. Możemy ryzykować z własnych pieniędzy. To rozumiem jako „firmę
bogatą”.[related id= 29273]

Moim bogactwem są też pracownicy – ich wiedza i doświadczenie. Płacę im może za mało, ale im wystarcza.

Rozmowy z Bogusławem Szelechowiczem można posłuchać w części 7 Poranka Wnet.

Kolejnym zadowolonym przedsiębiorcą z Nowogrodźca jest Józef Rutyna. Jest on właścicielem manufaktury wytwarzającej naczynia z glinki występującej na okolicznych terenach. Zaopatruje się w trzech kopalniach glinki: Czerwona Woda, Surmin i Suszec (rozmowa z właścicielem kopalni glinki w Suszcu tutaj – cz. 11 Poranka). W manufakturze Józefa Rutyny pracuje jego żona, syn, synowa, a zaczynał w 1978 roku razem z siostrą.

Rodzina Józefa Rutyny, podobnie jak znaczna część mieszkańców Nowogrodźca, przyjechała tu po zakończeniu II wojny światowej z Bośni i do dziś mieszka w tym mieście.

Wytwarzają przepiękne naczynia (zdobieniem zajmuje się żona właściciela). Wielkie fabryki mają własne laboratoria i urządzenia, gdzie najpierw można sprawdzić technikę wytwarzania danego projektu. W manufakturze pracuje się metodą prób i błędów, i często po powtórnym wypaleniu naczynia następuje niespodzianka – wcześniej trudno jest ocenić, jaki będzie efekt długotrwałej pracy: upłynniania glinki, po wlaniu do formy i wysuszeniu – czyszczenia, wypalania, malowania, szkliwienia, kolejnego wypalania. Efekt tej pracy nigdy nie jest oczywisty.

Józef Rutyna nie potrafi powiedzieć, jakie są ceny wyrobów fabrycznych. Mówi, że on sam ustala ceny takie, żeby zarobić, ale nie porównuje ich z innymi.

Nie zależy mu też na poszerzeniu rynku czy rozwijaniu przedsiębiorstwa.

– Z jednej miski jem – powiedział. – Nie będę żył 200 lat; spokojnie, starczy mi to, co mam. Jest paru dobrych klientów, trochę idzie do Niemiec. Jak nie było na przeżycie, jeździliśmy do Torunia na targi katarzyńskie. Teraz nie ma co wariować.

Jak mówi przedsiębiorca, w latach 80. istniały w okolicy 73 manufaktury. W okresie tzw. transformacji zostało z nich 10%. Teraz jest ich trochę więcej.

– Polityka? Nie znam się. Mam pracować i robić swoje. Nie mam czasu na politykę.

Rozmowa z Józefem Rutyną miała miejsce w części 11 Poranka Wnet.

MS

 

 

 

 

Komentarze