AFP: Katar nie zaakceptował żadnego z 13 postulatów krajów arabskich. Czy to początek drugiej fali arabskiej wiosny?

Katar przekazał w poniedziałek Kuwejtowi swoją oficjalną odpowiedź na 13 żądań, sformułowanych przez Arabię Saudyjską i jej sojuszników w celu rozwiązania kryzysu w regionie – podaje Agencja FP.

Katarski minister spraw zagranicznych szejk Muhammad ibn Abd ar-Rahman as-Sani przekazał odpowiedź emirowi Kuwejtu Sabahowi al-Ahmadowi al-Dżabirowi as-Sabahowi. Kuwejt prowadzi mediacje w sprawie zakończenia sporu. W poniedziałek kraje arabskie, które poddały Katar izolacji, poinformowały, że wydłużyły termin na spełnienie 13 postulatów o 48 godzin. Już w sobotę szef katarskiej dyplomacji zapowiadał, iż jego kraj raczej odrzuci serię żądań. W jego ocenie postawienie ich Katarowi miało na celu nie walkę z terroryzmem, lecz ograniczenie suwerenności kraju.

Orientalista George Yacoub: Katar nie wyrzeknie się swojej suwerenności

„Katar nie zgodzi się na spełnienie żądań sąsiadów, ponieważ oznaczałoby to wyrzeczenie się przezeń własnej suwerenności i pogodzenie się z rolą bezwolnego wasala Arabii Saudyjskiej – przewidywał już w piątek 30.06 w swej wypowiedzi dla PAP orientalista z Uniwersytetu Warszawskiego George Yacoub. – Katarczycy nie odrzucą też jednak ostentacyjnie żądań, by nie zaogniać konfliktu z sąsiadami i nie prowokować otwartej konfrontacji zbrojnej”.

„Katarscy emirowie niejednokrotnie zapowiadali, że nie zgodzą się spełnić żądań. Niektóre z nich, jak zerwanie przyjaznych stosunków z Iranem i Turcją oraz wypowiedzenie tej ostatniej dzierżawy bazy wojennej są próbą brutalnej ingerencji w politykę zagraniczną suwerennego państwa – uważa Yacoub. – Zamknięcie telewizji Al-Dżazira to próba upokorzenia Katarczyków, a żądanie wypłaty odszkodowań za rzekome szkody, jakie spowodowali u sąsiadów ukrywający się w Katarze dysydenci, przypomina domaganie się haraczu”.

Szef katarskiej dyplomacji szejk Muhammad ibn Abd ar-Rahman as-Sani oświadczył w zeszłym tygodniu, że Katar gotów jest rozmawiać z sąsiadami o wszystkim, ale przedstawiona mu lista żądań każe mu sądzić, że nie idzie wcale o to, by je spełnić, ale żeby Katar wyrzekł się swojej suwerenności. „A tego nie zrobimy” – podkreślił katarski minister.

Nowoczesne reformy w Katarze

Dyplomatyczna aktywność i niezależność maleńkiego sąsiada od lat były nie w smak Saudyjczykom, widzącym siebie w roli regionalnego przywódcy. Irytację wywoływała też przedsiębiorczość katarskich szejków i dyplomatów, którzy inwestując na całym świecie zarobione na gazie ziemnym miliardy, zapewniali sobie polityczne wpływy i bezpieczeństwo.

Do wściekłości doprowadzały zaś konserwatywnych Saudyjczyków próby nowoczesnych reform, podejmowanych przez Katarczyków, a przede wszystkim udzielane przez nich wsparcie dla odwołujących się do islamu ruchów politycznych, jakie pojawiły się na Bliskim Wschodzie wskutek arabskiej wiosny z lat 2010-2011.

„Katarczycy byli w tej materii sprzymierzeńcami Amerykanów, którzy pod rządami Baracka Obamy prowadzili politykę odrzucania sojuszów z ich dawnymi protegowanymi dyktatorami i próbowali ich zastąpić nowymi przywódcami, wyłonionymi w wolnych wyborach i wywodzącymi się spośród umiarkowanych ruchów religijnych” – wskazuje ekspert z UW.

Największa baza wojsk amerykańskich Zatoki znajduje się w Katarze

„Najsilniejszym z takich ruchów na całym Bliskim Wschodzie jest Bractwo Muzułmańskie, wspierane przez Turcję, amerykańską i zachodnią sojuszniczkę. Eksperyment ten zakończył się katastrofą, która doprowadziła tylko do dalszej radykalizacji politycznego islamu” – dodaje. Yacoub zwraca uwagę, że „Donald Trump odchodzi od tej polityki. Wygląda na to, że postanowił rozprawić się najpierw z radykalnym islamem politycznym, a w walce z nim postanowił się oprzeć na starych sojusznikach, jak Saudyjczycy”.

Wybierając między dwoma sojusznikami (w katarskim Al-Udeid znajduje się najważniejsza amerykańska baza wojenna na Bliskim Wschodzie), Amerykanie postanowili poświęcić, przynajmniej chwilowo, Katarczyków i przymusić ich do wycofania poparcia dla Bractwa Muzułmańskiego, a także ochłodzenia ich przyjaznych relacji z Iranem, który obok Turcji Saudyjczycy uważają za swojego głównego rywala i wroga na Bliskim Wschodzie.

„Potem przyjdzie czas na następne radykalne organizacje, bo o ile nie ma wątpliwości, że Katarczycy wspierają Bractwo Muzułmańskie, palestyński (radykalny) Hamas czy dawny Front al-Nusra (związany niegdyś z Al-Kaidą w Syrii; obecnie – Dżabhat Fatah al-Szam), to sponsorów Państwa Islamskiego i Al-Kaidy znajdzie się niemało także w Dubaju, a zwłaszcza w samej Arabii Saudyjskiej – uważa Yacoub. – Plan Trumpa wydaje się polegać na tym, żeby najpierw zająć się pilniejszym problemem Państwa Islamskiego. Potem propozycję nie do odrzucenia, podobną do tej, jaką dziś otrzymali Katarczycy, Amerykanie przedstawią zapewne i Saudyjczykom, a ci nie będą mieli innego wyjścia, jak tylko ją przyjąć”.

Sukcesja w Rjadzie

Wizyta Trumpa w regionie i konflikt katarski zgrał się w czasie z sukcesją tronu w Rijadzie. Sędziwy, 81-letni król Salman zdecydował w ostatnich dniach, że jego następcą nie będzie bratanek, 58-letni książę Muhammad ibn Najif ibn Abd al-Aziz as-Saud, ale jego własny syn, 31-letni Muhammad ibn Salman as-Saud, pierwszy z pokolenia wnuków króla Abd al-Aziza ibn as-Sauda, założyciela saudyjskiego państwa w 1932 roku.

Po ojcu założycielu rządzili jego synowie, których dochował się kilkudziesięciu. Wskazany na następcę tronu 31-latek będzie pierwszym z setek książąt wnuków, a zakłócony przebieg sukcesji może zagrozić panowaniu samej rodziny królewskiej. Amerykańskie wsparcie może okazać się dla młodego księcia kluczowym dla zapewnienia sobie spokojnych rządów.

„Wygląda na to, że Saudyjczycy i ich sojusznicy przeszarżowali w żądaniach wobec Kataru, co dodatkowo utrudni polubowne rozwiązanie sporu. Katarczycy będą musieli pójść na ustępstwa, a wycofanie wsparcia dla Bractwa Muzułmańskiego może okazać się dobre dla całego Bliskiego Wschodu. Ale Katar nie zgodzi się być saudyjskim wasalem” – ocenia Yacoub.

Druga fala arabskiej wiosny?

Według niego mamy do czynienia z „najpoważniejszym od lat konfliktem na Półwyspie Arabskim, a każdy scenariusz jest możliwy”. „Najlepszym dla całego Bliskiego Wschodu rozwiązaniem byłoby wycofanie się Kataru ze wspierania Bractwa Muzułmańskiego, najgorszym zaś wojna” – przewiduje ekspert.

Jego zdaniem „konflikt zbrojny może wybuchnąć, gdyby Saudyjczykom przyszło na przykład do głowy obalenia obecnego emira Kataru i zastąpienie go którymś z saudyjskich faworytów. Wojna w regionie, połączona z rywalizacją saudyjsko-irańsko-turecką, mogłaby nawet wywołać tam drugą falę arabskiej wiosny”.

PAP/MoRo

Komentarze