Arabscy szejkowie, panie w szykownych kapeluszach i starzy warszawiacy – opowieść o wyścigach konnych na Służewcu

To wyjątkowa rekreacja dla całych rodzin na 30 hektarach pięknego parku, wśród przedwojennych zabudowań – mówił Radiu Wnet Jarosław Pycior, autor strony społecznościowej Wyścigi Konne – Służewiec.

– Wyścigi odbywają się co tydzień, trwają przez cały weekend. Gonitwy trwają od kwietnia aż do 19 listopada. W zależności od aury, rozpoczynają się w różnych godzinach, ale najczęściej ma to miejsce około godziny 14. Gonitwy rozgrywane są co pół godziny, w  jednym dniu wyścigowym takich gonitw jest zazwyczaj 7-8 – informował twórca strony facebookowej poświęconej służewieckiemu torowi, mającej już niemal 7 tys. fanów. [related id=”14244″]

Na wyścigi przychodzi grupa stałych bywalców. Są to najczęściej osoby w podeszłym wieku, które żyją  tymi wyścigami. Ich pokolenie niestety już odchodzi, ale pojawiają się młodzi ludzie, którzy poznają zwyczaje starszych, a kiedyś ich zastąpią – mówił nasz rozmówca.

Jak mówił nam Jarosław Pycior, miłośnicy wyścigów konnych wykształcili swoiste zwyczaje i obyczaje: – Wśród stałych widzów gonitw powstał specyficzny slang. Zapraszam na nasz fanpage na Facebooku, gdzie znajduje się słowniczek żargonu służewieckiego i zwrotów fachowych.

Osobiście bardzo lubię dzień arabski, kiedy ścigają się konie czystej krwi arabskiej. Przyjeżdża wtedy mnóstwo osób z zagranicy. Przyjeżdżają szejkowie z emiratów arabskich wraz ze swymi żonami. Czegoś takiego w Polsce nie ma szans zobaczyć w innych okolicznościach. W tym roku będzie to 23 lipca – opowiadał Jarosław Pycior.

Inne ważne daty w kalendarzu wyścigów na Służewcu to 2 lipca, kiedy odbywają się derby, a panie i panowie, wzorując się na zwyczajach angielskich, przywdziewają fantazyjne nakrycia głowy, a także wrześniowa Wielka Warszawska, najbardziej prestiżowa gonitwa sezonu.

Rozmówca Radia Wnet przywołał też historię swej fascynacji warszawskim torem, o tyle nietypowej, że sam pochodzi z Bydgoszczy: – Na tor Służewiec trafiłem przez przypadek, zaprowadziła mnie tam żona. Spotkaliśmy starego znajomego mojej żony, pana w wieku prawie 70 lat, który okazał się być starym wyjadaczem wyścigów konnych. To on wprowadził nas w cały klimat toru, a ja się nim zafascynowałem od pierwszego wejrzenia.

aa

Komentarze