USA dokonały ataku na bazę lotniczą wojsk Asada w Syrii. Repetowicz: Zdjęcia z ataku chemicznego nie muszą być prawdziwe

Wojska amerykańskie w piątek nad ranem przy użyciu 59 pocisków samosterujących Tomahawk zaatakowały bazę, z której miał być dokonany atak bronią chemiczną na opanowane przez rebeliantów miasto.

– Dzisiejszej nocy rozkazałem przeprowadzenie precyzyjnego ataku na bazę lotniczą w Syrii, skąd został dokonany atak z użyciem broni chemicznej. Powstrzymanie i przeciwdziałanie rozprzestrzenianiu śmiercionośnej broni chemicznej leży w żywotnych interesach bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych – powiedział prezydent Donald Trump we wcześniej przygotowanym oświadczeniu, nadanym z jego rezydencji Mar-a-Lago na Florydzie.

Trump w swojej rezydencji, zwanej południowym Białym Domem, podejmuje właśnie przywódcę Chin Xi Jinpinga. Przedstawiciele Białego Domu nie ujawnili, czy chiński przywódca został poinformowany o planowanym ataku.

[related id=”11487″ side=left] – Nie ma żadnych wątpliwości, że Syria użyła śmiercionośnej broni chemicznej wobec swojej ludności – stwierdził prezydent.

Zwierzchnik amerykańskich sił zbrojnych wezwał wszystkie cywilizowane państwa do przyłączenia się do Stanów Zjednoczonych i położenia kresu rozlewowi krwi w Syrii.

Szef Pentagonu James Mattis poinformował, że atak z użyciem pocisków manewrujących Tomahawk został przeprowadzony o godzinie 20:45 czasu waszyngtońskiego w czwartek (2:45 czasu polskiego w piątek) – w samym środku nocy w Syrii, aby zminimalizować ofiary w ludziach. Żeby uniknąć przypadkowych rosyjskich ofiar, Pentagon przed atakiem poinformował o nim dowództwo sił rosyjskich stacjonujących w Syrii.

Atak przeprowadzono z dwóch amerykańskich niszczycieli USS Porter i USS Ross, znajdujących się we wschodnim rejonie Morza Śródziemnego. Celem była baza lotnictwa syryjskiego al-Shajrat w prowincji Homs.

Według amerykańskiego wywiadu, właśnie z tej bazy wystartował samolot syryjskiego lotnictwa wojskowego, który we wtorek zrzucił bombę ze śmiercionośnym gazem bojowym sarinem na miejscowość Chan Szajchun.

Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka poinformowało, że w ataku na Chan Szajchun, w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii, zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci.

Główna koalicja syryjskiej opozycji z zadowoleniem przyjęła w piątek informację o tym ataku. W oświadczeniu opublikowanym w kontrolowanych przez opozycję mediach Syryjska Koalicja Narodowa podkreśliła, że amerykański atak na bazę Szajrat w prowincji Hims kładzie kres okresowi „bezkarności” i powinien być „zaledwie początkiem”.

Witold Repetowicz, komentując w Poranku Radia Wnet atak wojsk amerykańskich, stwierdził, że Donald Trump udowodnił, że jest silnym przywódcą, a także, że nie jest prorosyjski. Zapytany o ocenę pracy dziennikarzy dokumentujących skutki ataku chemicznego w Syrii, podał w wątpliwość ich autentyczność: – Ten atak gazowy jest dla mnie domniemanym atakiem gazowym. Asad nie miał możliwości osiągnięcia żadnego celu, nie było to działanie logiczne. Zdjęcia, które widzieliśmy, pochodzą od jednej strony.

 

WJB/PAP

Komentarze