Wiceszef Biełsat TV: Trwające obecnie spontaniczne protesty na Białorusi mogą zostać przejęte przez Rosjan

Jeżeli w Mińsku na ulice wyjdzie kilka tysięcy ludzi, może się okazać, że opozycja nie jest w stanie kierować takim tłumem. A Rosjanie potrafią to robić – w Poranku Wnet mówił Aleksy Dzikawicki.

Gość Poranka Wnet, Aleksy Dzikawicki, szef programu informacyjnego „Obiektyw” w Biełsacie, opowiadał o protestach, które, jak dotąd, zawiązują się spontanicznie. – Poziom frustracji jest już niezmiernie wysoki. Ludzie nie mają pracy albo dostają propozycje na poziomie 100 euro. Przez podatek od tzw. nieróbstwa znacznie zmniejszyła się opłacalność sezonowych wyjazdów zagranicznych. [related id=”7317″]

Zatrzymano kilkadziesiąt osób. Do wczorajszego dnia aresztem lub grzywnami ukarano 50 osób. Skala protestów przerosła oczekiwania. Od lat 90. zwykli ludzie nie wychodzili na ulice. Mieliśmy do czynienia co najwyżej z manifestacjami osób zaangażowanych politycznie – kontynuował nasz gość.

Łukaszenka jest w najtrudniejszej sytuacji od wielu lat. Rosja nie może już finansowo wspierać Białorusi, ponieważ ma znaczne wydatki gdzie indziej, choćby na Ukrainie. Łukaszenka, nie mając rosyjskiej strzykawki, nie może teraz np. podnieść ludziom pensji – podsumował Aleksy Dzikawicki.

Obecny w studio Sławomir Ozdyk, ekspert ds. bezpieczeństwa, podzielił się swoimi obserwacjami z niedawnego pobytu na Białorusi. Opowiedział między innymi o wstrzymanych pracach budowlanych w tym kraju. Mówił także o związkach białoruskich nacjonalistów i ukraińskich narodowców.

Wiosną 2015 roku prezydent Aleksander Łukaszenka podpisał dekret, zgodnie z którym osoby zdolne do pracy, które nie przepracują przynajmniej połowy w roku, są zobowiązane do płacenia tzw. podatku „od bezrobocia”. Jest to jednorazowa opłata, równowartość ok. połowy średniej pensji na Białorusi. Podatku nie płacą zarejestrowani bezrobotni.

AA

Komentarze