Na pustyni Negew w południowym Izraelu wrze nie tylko przez warunki atmosferyczne. Władze w Jerozolimie postanowiły zrobić porządek z nielegalnymi beduińskimi zabudowaniami.
Wywołało to wielkie oburzenie pośród Beduinów, którzy zamierzają protestować i walczyć z nasyłanymi buldożerami. – Nie możemy uzyskać pozwolenia na budowę, a musimy mieszkać w domach, twierdzą słusznie pokrzywdzeni dawni nomadzi.
Jerozolima nie wydaję pozwoleń na budowy, albowiem oficjalnie nie uznaję beduińskich wiosek za legalne. Administracyjnie w tym miejscu nic nie ma, chociaż niekiedy na tych samowolnie powstałych osiedlach mieszka już trzecie pokolenie nomadów.
Akerman w swoim tekście wylicza, że Beduini od początku powstania państwa byli najbiedniejszą i najbardziej upośledzoną grupą społeczną. Do wysokiego wskaźnika przestępczości dochodzi jeszcze zagrożenie związane z wpływami radykalnego islamu. Choć Beduini nie sprawiali dotychczas pod tym względem problemów dla państwa, to jeśli rząd nie podejmie inicjatywy gospodarczej i politycznej, może to ulec zmianie, wyrokował generał.
Bieda i upośledzenie ekonomiczne, może pchnąć Beduinów w objęcia radykalnego islamu, czego zaczątki doświadczony w tym temacie emerytowany generał sławetnej w Lewancie Szin – Bet zaczyna dostrzegać. Tym bardziej, że zagrożenie „beduińską intifadą” było niedostrzegalne przez władzę. Beduini dobrowolnie mogą zgłaszać się do służby wojskowej. Akerman podaję szacunki, że ledwie 1-1,5% to robi.
Źródło/jpost.com